Rozdział 3: Pierwsza krew

Wilki zbliżały się do nich, a Caleb czuł wewnętrzną potrzebę chronienia swojej samicy. Wyszczerzył kły, jednakże nie uznali go za większe zagrożenie. I mieli rację. Był sam, wokół nie wyczuwał swojej watahy, ani watahy Caro. Dodatkowo musiał śmierdzieć chorobą na odległość. Przewodnik, bo na pewno nie alfa, wilkołaków musiał ją wyczuwać. Caleb zdawał sobie sprawę, że jeśli zaraz czegoś nie wymyśli, Nina znajdzie się w ogromnym niebezpieczeństwie i może nawet zginie.

- Czy ty nawet w takiej sytuacji musisz sobie robić ze mnie żarty? - oburzyła się dziewczyna wycofując się wraz z nim.

Damy radę, usłyszał w myślach. Po raz pierwszy żyjąca w nim bestia nie drwiła z jego osoby. Może też wyczuła zagrożenie.

Tak, odpowiedział jej. Ale zrobimy to tylko razem.

Poczuł, że bestia w pełni się z nim zgadza. Może jednak nie była taka zła...

Spojrzał na Ninę i posłał jej myśl, iż ją przeprasza. Pamiętał, jak zareagowała na jego pierwszą przemianę dzięki el parentesco de las almas wyczuł jej obrzydzenie. Ale musiał to zrobić ponownie i jeszcze raz wzbudzić w Ninie niechęć. Odetchnął głęboko i poczuł, jak jego ciało zaczyna się przeistaczać. Dziewczyna cały czas na niego patrzyła, a w jej sercu rodził się coraz większy strach. Ale ze zdziwieniem zdał sobie sprawę, że nie był on spowodowany jego przemianą. Bała się o niego.

Gdy transformacja się zakończyła, stanął tyłem do Niny na rozstawionych łapach i obnażył kły błagając w myślach, aby nieco przestraszyć przeciwników.

Jesteś żałosny, usłyszał w myślach głos Domenico. Zauważył, że był odżywiony lepiej niż poprzednio. Ciekawe jak...

Wynoś się stąd. Ty i twoja wataha, odpowiedział.

Naprawdę sądzisz, że się ciebie przestraszę? Zabiłem już jednego alfę, więc co za problem zrobić to samo z betą?

Serce Caleba przyspieszyło. Alfę nie było łatwo zabić. Nie ważne, czy był on Bastardem, czy Narodzonym. Alfa to alfa, przewodnik, który ma za zadanie chronić za wszelką cenę swojej sfory.

Kłamiesz!

Sprawdź mnie.

I w tej samej chwili zwarły się ze sobą dwa wielkie wilcze cielska. Caleb kłapał zębami starając się dostać do szyi przeciwnika. Niestety, ale tamten był dużo szybszy i silniejszy. Trudno było w to wierzyć, ale Caleb przegrywał. Jego zmysły zaczynały zawodzić, powoli tracił wzrok. Rany krwawiły nie chcąc się zagoić. Domenico uniósł łapę i uderzył nią z całą siłą w pysk Caleba. Ten zaskomlał i upadł. Czuł, że na oku pozostanie mu ślad. Jego ciało ponownie nabrało ludzkich kształtów. Trząsł się i skulił w kłębek.

Zawyj, podpowiedział bestia, zawołaj towarzyszy. Ale Caleb był już zbyt wyczerpany. Czuł rozpalającą go gorączkę. Z trudem obrócił głowę i spojrzał w stronę Niny, do której zmierzały teraz wilki.

- Nie - szepnął. - Zostawcie ją - ale nikt go nie słyszał, gdyż nie potrafił wypowiedzieć tych słów głośnej. Czuł w ustach swoją własną krew.

Syknął z bólu, gdy spróbował jeszcze raz się przeistoczyć. A potem zadarł pysk do góry i wył tak długo, aż stracił przytomność.

* * * 

Nina była gotowa do walki. Ustawiła się w odpowiedniej pozycji i czekała. Ale w tej samej chwili usłyszała okropne wycie i zdała sobie sprawę, że Caleb przywołuje towarzyszy. Inne wilki również musiały o tym pomyśleć, bo całe się zjeżyły patrząc w ciemność. Wycie chłopaka ustało niemal tak szybko, jak się zaczęło. Nina ze strachem spojrzała w tamtą stronę. Wielki brązowy wilk leżał z zamkniętymi oczami i gdyby nie lekko unoszący i opadający się brzuch, można by pomyśleć, że jest martwy. Był cały we krwi co tylko zmroziło dziewczynie krew w żyłach. Nie zwracając uwagi na niebezpieczeństwo, puściła się biegiem i już po chwili trzymała brązowy łeb na swoich kolanach i głaskała go. Chłopak zaczął przechodzić w ludzką postać, aż w końcu przez jej palce przesiewały się brązowe włosy całe mokre od potu.

Uniosła głowę, gdy dosłyszała warczenie. O nie, pomyślała i wstała uważając na głowę Caleba. Ustawiła się w odpowiedniej pozycji. Wiedziała, że będzie bronić swojego mężczyznę aż sama nie padnie martwa na ziemię. Nie chcieli jej, chcieli Caleba a ona nie miała zamiaru pozwolić i na osiągnięcie zamierzonego celu. Wilkołak wezwał swoich towarzyszy, miała tylko nadzieję, iż wkrótce przybędą.

Odsuń się, usłyszała w głowie. Ale nie zrobiła tego. Jeszcze bardziej zasłoniła sobą chłopaka.

Czarny wilk warknął i rzucił się na dziewczynę. Ta wymierzyła mu mocnego kopa z pół obrotu i aż się zdziwiła swoją siłą. Wilk odleciał na prawie metr i uderzył grzbietem w drzewo. Inne spojrzały na przywódcę, ale za chwilę zjeżyły się gotowe pomścić towarzysza. Nina przełknęła głośno ślinę i spojrzała na Caleba. Miał otwarte oczy i patrzył na nią, ale tylko sekundy dzieliły go od stracenia przytomności. Wciąż ubywało mu zbyt dużo krwi.

- Przepraszam - wyszeptał i jego piękne oczy skryły się pod powiekami.

Nina chciała płakać, ale czuła, że on żyje. Wiedziała to, bo gdyby on odszedł, ona umarłaby razem z nim. Odwróciła się ze wściekłą miną w stronę zbliżającej się watahy. Czarny wilk już zdążył się pozbierać i szedł na czele.

- Zapłacisz mi za to - syknęła i sięgnęła po wielki badyl leżący u jej stóp. Był ciężki, ale teraz nic nie miało znaczenia. Wiedziała, że jeśli będzie trzeba, roztrzaska nim czaszki każdego, kto zbliży się do jej chłopaka.

Zamachnęła się na pierwszego, który rzucił się z boku. Zaskomlał i padł dysząc ciężko, a z rany na jego głowie sączyła się stróżka krwi. Nina wzięła tym razem broń w obie dłonie, by wymierzać jeszcze silniejsze ciosy. Odpierała ataki wilków dopóki nie poczuła, iż jej mięśnie się męczą. Zdmuchnęła z czoła zabłąkany kosmyk włosów. Dlaczego ich jeszcze nie ma? pomyślała z przerażeniem. Caleb wciąż leżał nieprzytomny, a ona nie wiedziała jak długo będzie jeszcze w stanie stać na nogach. Musisz mu pomóc, usłyszała w głowie nieznany głos, on zginie jeśli ty się teraz poddasz. Kiwnęła głową.

- Dam radę - szepnęła do siebie.

Ale po chwili z krzaków wybiegło więcej wilków, niż mogłaby się tego spodziewać. Stanęli w kręgu tak, że ona i Caleb znajdowali się w samym centrum chronieni tym żywym murem. Jeden z nich, największy z czerwonymi oczami spojrzał na nią, a potem na badyl, który trzymała. Była cała umazana krwią, ale nie przeszkadzało jej to. Ponownie padła na kolana i ostrożnie ułożyła głowę Caleba na swoich kolanach.

Podszedł do niej wilk z piękną miedzianą sierścią, które podkreślała piękne złote oczy. Pochylił się i trącił Caleba nosem, a potem go polizał. Nina nie od razu zdała sobie sprawę, że była to Caro. Warknęła i dołączyła do drugiego wilka, czarnego z białym rąbem na brzuchu, który również miał czerwone oczy. Zapewne był to samiec alfa drugiej watahy i ojciec Caroline. Spłoszeni napastnicy zaczęli się wycofywać, ale dwie watahy rzuciły się na nie i po chwili Nina widziała już martwe ciała. Nie byli starzy, każde z nich z pewnością nie miało nawet dwudziestu lat. Przeraziło to ją, jednak spojrzała na Caleba i jej współczucie zastąpił gniew. Zasłużyli na to.

Wielki biały wilk z czerwonymi oczami podszedł do niej. Wiedziała, że się nie przemieni. Inaczej byłby tak samo obnażony jak Caleb. Przez całą walkę starała się nie zwracać uwagi na jego umięśnione ciało. Na szczęście leżał na brzuchu, więc nie widziała tego, czego nie powinna. Caro ponownie się do nich zbliżyła. Spojrzała na Ninę i warknęła w ostrzegawczym geście, a gdy dziewczyna się wycofała, ułożyła się obok ciała narzeczonego i położyła pysk na jego plecach.

Umiesz walczyć, usłyszała w głowie głos Mtthew el Lupusa, skąd?

- Nie wiem - przyznała szczerze. Co prawda chodziła czasem na zajęcia Krav Magi, ale nie było ich aż tyle, żeby przez ponad dziesięć minut skutecznie odpierać ataki wilkołaków.

Alfa najwyraźniej jej uwierzył, bo spojrzał na jasnobrązowego wilka, zapewne Umberto, któremu o dziwo udało się umieścić ciało brata na swoim grzbiecie. A potem, nic nie mówiąc, zniknęli zostawiając Ninę samą.

______________________________
Postanowione. 'Wilkołaki z Laval' będą miały tylko dwie części. Jest to związane z tym, że nie mam pomysłu na III, a w głowie za to powstaje mi już kolejny na nową powieść. Tym razem będzie to paranomal połączony z science fiction ;)

Potrzebuję jednak Waszej pomocy. Jak zapewne zauważyliście, obok znajduje się ankieta. Jest to związane z tym, że mam problem z wyborem imienia dla głównego bohatera. Podoba mi się zarówno Fade, jak i Seymon. Zagłosujcie na imię, które bardziej się Wam podoba, oki? :) 

Dzięki za pomoc, zwyciężył Fade C:

6 komentarzy:

  1. No cóż... Dobre i to. Mogą być dwie części, byleby długie ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Huhu, akcja się rozkręca! c:
    Szkoda, że tylko dwie, ale czekam niecierpliwe na tego nowego bloga... Ciekawe, co wykombinowałaś. xd

    OdpowiedzUsuń
  3. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział. C: Jestem tu nowa, na pierwszą część Twojego bloga natrafiłam niedawno i właśnie przeczytałam już wszystkie dostępne rozdziały. Świetnie piszesz! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejka
    Świetny blog. Kiedy następny rozdział?? Piszesz naprawdę super opowiadania :)

    OdpowiedzUsuń