Rozdział 4: Huntress

Caleb czuł rozchodzący się po całym ciele ból. Jednak jego najgorszy punkt dało się odczuć przy oku. Czuł pazury Domenico, jakby zrobiły to przed sekundą. To koniec, gorączka postępowała zbyt szybko, a on nawet nie zaczął szukać lekarstwa. Rany, które w tak banalny sposób powinny już zniknąć, wciąż krwawiły i zmuszały Shlię do zmieniania opatrunków co godzinę. Uniósł prawą dłoń, która nie była cała w gazie, i przejechał nią po lewej stronie twarzy. Od czoła, aż po połowę policzka czuł ranę po zadrapaniu, która już na zawsze miała z nim zostać w postaci blizny. Otworzył oczy i zdał sobie sprawę, że lewe oko pokazuje mu rozmazany obraz rzeczywistości.

- Kochanie - usłyszał głos i z bólem przekręcił głowę.

Obok siedziała Caro mocząc szmatkę w zimnej wodzie. Uśmiechnął się, gdy dziewczyna położyła mu chłodny materiał na czole. Ból i zawroty głowy nieco ustąpiły.

- Dziękuję - szepnął, chwycił dłoń narzeczonej i ją ucałował. - Czy ona przeżyła?

- Tak, uratowała cię - powiedziała, a Caleb zobaczył, że na jej śliczną twarz wstępuje grymas. Cóż, trudno było się dziwić. Na pewno miała jakieś podejrzenia. Ale po ostatniej sytuacji postanowił lepiej nad sobą panować. Caro była jego samicą i to ona miała zostać matką jego młodych. Nina musiała zejść na dalszy plan. Tylko czemu czuł w sercu ukłucie, a w gardle wielką kulę?

- Odpoczywaj - poprosiła go i przeczesała dłonią jego włosy. Natychmiast zamknął oczy i usnął.

* * *

Nina leżała na łóżku cały czas rozmyślając o Calebie. Bała się, że wysiłki poszły na marne i chłopak nie przeżył. Widziała jego rany. Poza tym, wilkołaka z pewnością nie było łatwo pokonać, a zwłaszcza tak wielkiego i silnego jak on. Chciała iść do el Lupusów, ale zdawała sobie sprawę, że to nie jest najlepszy moment. Może nigdy taki nie nadejdzie... Ninie spokoju nie dawały też wyrzuty sumienia. Może gdyby nie ona, Calebowi nic by nie było. Może by dał radę. Jej rozterki przerwał dźwięk przekręcającej się gałki, a po chwili do pokoju wszedł Campbell. Zdziwiła się jego widokiem. Sądziła, że już dawno odszedł. Wkroczył niepewnie do jej pokoju i zamknął drzwi.

- Witaj - rzekł po dłuższej chwili milczenia.

- Cześć - odpowiedziała, gdyż nie przyszła jej do głowy żadna riposta, którą mogłaby go poczęstować. - Czego chcesz?

- Wszystko widziałem - powiedział bez wstępnych ogródek i przysiadł obok niej na łóżku. Nakrył jej dłoń swoją, ale ona odsunęła się jak poparzona. - Nie bój się. Przyszedłem tu, żeby wyjawić ci całą prawdę. Jesteś w coraz większym niebezpieczeństwie i musisz wiedzieć kim naprawdę jesteś.

Nina przez chwilę rozważała jego słowa podczas gdy chłopak spokojnie siedział i patrzył w jej oczy.

- No dobrze. Co jest takiego w tym, kim jestem?

- Na pewno nie należysz do świata zwykłych ludzi. Ale z tego już chyba zdajesz sobie sprawę.

Kiwnęła głową i odruchowo chwyciła naszyjnik.

- Kto dał ci czyste srebro?

- Należał do mojej babci - wyjaśniła zastanawiając się, czy kiedykolwiek ktoś się o to nie będzie pytał.

- A więc była Werenterem - rzekł widocznie zamyślony.

- Kim?

Campbell podskoczył. Na jego twarzy malowało się zdziwienie.

- Ty n a p r a w d ę nic nie wiesz? - chwycił nasadę nosa kciukiem i palcem wskazującym, po czym zaczął masować. - Skoro wiesz o wilkołakach, to pewnie też o innych...istotach. Zdajesz sobie zapewne też sprawę, że musi być też ktoś, kto ich pilnuje. No wiesz, taki Strażnik Teksasu w ekstremalnym wydaniu - spróbował zażartować.

Nina spojrzała na zdjęcie stojące na stoliku nocnym. Była na nim uśmiechnięta dziewczyna z dwoma warkoczami oraz rozpromieniona starsza kobieta. Nagle jej serce zabiło mocniej, chcąc wyrwać się do staruszki. Nina poczuła łzy w oczach, tak bardzo chciałaby znów przytulić się do babci.

Campbell cierpliwie czekał, aż dziewczyna wydobędzie z siebie jakieś słowo. Spojrzała na niego i szybko odgoniła myśli o starszej kobiecinie. Nie lubiła się rozklejać, a już zwłaszcza przy ludziach pokroju Campbella.

- Wyjaśnisz mi kim są ci Werentersi? - spytała nieco poirytowana.

- Jak wspomniałem, na świecie są jeszcze inne istoty podobne do wilkołaków, wtajemniczeni nazywają ich Nadprzyrodzonymi. Nie wiadomo skąd się wzięli, sami tego nie wiedzą. Legenda głosi, iż przed stworzeniem człowieka takiego jak my, Stwórca postanowił bardziej nas... urozmaicić, byśmy byli wyjątkowo połączeni z naturą. Eksperyment się nie udał dlatego Bóg zdecydował się zmniejszyć ilość Nadprzyrodzonych. W efekcie czego postaliśmy my, zwykli ludzie. Ale tym potworom się to nie spodobało. Zaczęli nas dziesiątkować, więc Najwyższy zesłał na Nadprzyrodzonych chorobę, która zaczęła ich wyniszczać. Dodatkowo obdarował niektórych z nas niezwykłą mocą, abyśmy mogli jeszcze szybciej pozbyć się tych wybryków natury. I tak powstały trzy grupy łowców: Werentersi, Vampitersi i Wizadersi. Nie muszę chyba mówić, który rodzaj co zabija?

Nina pokręciła głową. Wszystko, co przed chwilą powiedział Campbell, wydawało się abstrakcyjne i niemożliwe. Czuła się zupełnie jak nie ona, jakby była Alicją, która znalazła się w Krainie Czarów. Tylko, że zamiast królików i kapeluszników były w niej potwory łaknące ludzkiego mięsa krwi. Tylko czy aby na pewno nie było wyjątków? Wróciła myślami do Caleba i chwil, gdy byli sami. Ile razy mógł ją zabić? Ile razy mógł ją skrzywdzić? W porównaniu z nim, ona była bezbronną glistą. Mógł ją bez problemów udusić, a potem upiec czy co oni tam robili z ofiarami. Ale nie, za każdym razem był wobec niej czuły. Uśmiechał się, głaskał ja po głowie, całował...

Zerknęła na chłopaka w nadziei, że jej twarz nic nie wyraża. On jednak patrzył się przed siebie. Czekał, aż dotrze do niej prawda. Ale ona już wiedziała jaki miał cel. Wreszcie wiedziała, kim jest.

- Jestem... łowczynią - nie brzmiało to jak pytanie chociaż bardzo chciała, aby tak było.

Campbell w końcu na nią spojrzał i kiwnął głową.

- Werentersem, czyli Łowcą Wilkołaków.

Dziewczyna poczuła się, jakby jakaś wielka łapa przygniotła jej serce i orała je pazurami. Pokręciła głową nie mogąc powstrzymać łez. Pragnęła jedynie się obudzić z tego koszmaru. Znów być Niną - zwykłą dziewczyną, której jedynym zmartwieniem byli chłopcy, przyjaciele i oceny w szkole. Chwyciła naszyjnik i w głowie pojawiły się słowa jej babci: To talizman, który zawsze musisz mieć przy sobie. Będzie cię chronił przed demonami i innymi potworami. Jej babcia wiedziała. Znała całą prawdę i ukrywała ją. Pamiętała, jak zapytała staruszkę, czy potwory naprawdę istnieją. Nigdy nie dostała odpowiedzi.

- Dobrze się czujesz? - spytał chłopak i objął ją ramieniem. Tym razem się nie odsunęła. Potrzebowała pocieszenia, jakiegokolwiek. Czuła, że jej ciało drży.

- N... nie wiem - wyznała. - Campbell... babcia powiedziała, że dostanę mój talizman, gdy skończę piętnaście lat. Dlaczego akurat tyle?

- Ponieważ w wieku piętnastu lat przechodzimy ostateczną próbę i stajemy się prawdziwymi łowcami. Nie dzieciakami wymachującymi kijami. To czas, w którym zaczynamy zabijać.

- Rozumiem... - nie chciała już zdawać pytań. Wreszcie pojawiły się odpowiedzi, a ona miała ich dość. - Chcę iść spać - rzekła i spojrzała na drzwi.

Campbell zrozumiał jej przekaz. Wstał, ostatni raz spojrzał w stronę Niny i wyszedł zostawiając ją samą. Gdy tylko usłyszała zamykające się drzwi pozwoliła sobie na płacz. Ta prawda była jeszcze gorsza, niż Caleb. Oznaczała, że powinna go zbić. Tak nakazywał świat, tradycja i wszystko wokół. Ból przeszył jej pierś, a z gardła wydobył się ryk.


9 komentarzy:

  1. KOCHAM CIE <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Nina jest łowczynią? Zadziwiasz mnie ;o
    Ciekawa jestem co jeszcze wymyślisz.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział, czekam na następny! ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow super rozdział. Kiedy będą następne? Super blog własnie zyskałaś czytelniczkę.
    PS. Nie pozwól by Nina zabiła Caleba. Pozdro <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od 30.07 do 4.08 włącznie mnie nie ma, więc rozdziałów w tym czasie nie będzie :>

      Usuń
  5. Kiedy następny rozdział?? Już się nie mogę doczekać. Zaglądam tu codziennie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam już liźnięty, ale jest go stanowczo za mało na publikacje :)

      Usuń
  6. dobra :P niecierpliwie czekam :D

    OdpowiedzUsuń