Rozdział 8: Ostateczna bitwa

Myśli kołatały się w głowie Niny. Nie mogła usnąć, wierciła się, wstawała i chodziła po pokoju, ale słodki sen nie chciał przyjść. Bała się, że już nigdy nie będzie dane jej usnąć. Wspomnienia Esperanzy wracały do niej, ukazując przeszłość, o której nic nie wiedziała. Oczy jej matki, gdy ostatni raz ją widziała, treningi i ostre rozkazy ojca, Campbell wiecznie wpatrzony w nią jak w obrazek. Ale te wspomnienia były niczym w porównaniu z tym, co wiązało ją z Calebem. Jej przyspieszone bicie serca, gdy pierwszy raz ujrzała go w wilczej postaci. Pierwszy pocałunek, oświadczyny, potajemny ślub, ich pierwszy raz. Uczucia zlewały się z tymi obrazami tworząc rzeczywistość, w którą ona nie chciała uwierzyć. Bała się tego, co było i tego, co nadejdzie.

Po raz kolejny wstała z łóżka i zaczęła bezsensownie krążyć po pokoju. Miała mieszane uczucia. Musiała teraz zdecydować kim chce być - Esperanzą, czy Niną. Jej wzrok powędrował do pustej ramki, w której jeszcze niedawno było zdjęcie z jej rzekomą babcią, która zapewne nigdy nie istniała. Luisa wyjaśniła jej, że to ona podarowała swojej podopiecznej naszyjnik z tojadem, gdy ta naprawdę była bardzo mała. Przeniosła spojrzenie na biurko, na którym leżał talizman. Już nigdy nie będzie go mogła nosić. Została wilkołakiem,a  to znaczy, że srebro pali ją żywym ogniem. Do jej serca wkradł się strach. Jest wilkiem, co teraz? Miała więcej pytań niż odpowiedzi, znowu. Jednakże tym razem nie chciała tak szybko poznawać prawdy o sobie samej. Wspomnienia zrobią swoje. Postanowiła również, iż nie powie Calebowi prawdy, nawet jeśli bestia się wycofa i on wróci, a tego była pewna. Wiadomość, iż jest jego żoną, która rzekomo zginęła z rąk ojca, mogłaby tylko złamać jego serce. Nie lubił okazywać słabości, a ona nie chciała mu dawać powodów, by to się właśnie stało.

- Mogę wejść? - usłyszała szept swojej mamo-opiekunki, która wyglądała przez szczelinę w uchylonych drzwiach.

- Jasne - opowiedziała i przysiadła na łóżku.

Kobieta weszła niepewnym krokiem i ruszyła w jej stronę. Przysiadła obok i zbierała się na rozmowę co, szczerze mówiąc, szło jej niezwykle ciężko. Jednak nie było co się dziwić, wskrzesiła swoją przyszywaną córkę, która w końcu poznała prawdę o tym, kim jest.

- Campbell powiedział mi, że szukałaś lekarstwa dla wilkołaków - zaczęła w końcu, a gdy Nina nawet nie pisnęła, wznowiła. - Nie wiem po co, ale wiem, że są to cechy Esperanzy. Jak wspomniał Lorenzo, byłaś jedyną z d w ó c h łowczyń, które zamiast zabijać, wolały ratować te... stworzenia - urwała, aby do dziewczyny dotarły jej słowa.

- Dwie łowczynie. Czyli ja i... ?

- Twoja matka zawsze była inna. Mimo to, Hass bardzo ją kochał i pragnął, ale nie mógł też zrezygnować ze swojej natury łowcy. W związku z tym, pozwolił swojej żonie nie brać udziału w bitwach i polowaniach. W zamian Cecropia miała opatrywać rannych i zajmować się innymi członkami zakonu. Byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami, prawie jak siostry. Dlatego mi ufała najbardziej. Opowiedziała mi kiedyś historię, jak szukając ziół ocaliła wilkołaka.

Nina się wyprostowała. Słysząc to, poczuła dziwną więź z matką.

- Mów dalej - poprosiła nie ukrywając zaciekawienia.

- Była to mała wilczyca, nie miała więcej niż dziesięć lat. Z tego, co mówiła Cecropia, jej rodzice zginęli, ale małej udało się ledwo ujść z życiem. Twoja matka ukrywała ją i potajemnie leczyła. Nie mogłam jej wtedy zrozumieć. Jak mogła pomagać wrogom? Było tak, dopóki mnie nie zabrała w to dziwne miejsce. Okazało się, że była tam nie tylko ta dziewczynka. Twoja matka miała wyjątkowo silny i trudny charakter. Opiekowała się całą watahą wilkołaków, które odniosły rany podczas walk. Matki z dziećmi, mężczyźni z żonami, całe rodziny! - Urwała by zaczerpnąć powietrza. - To nie były potwory. Starały się żyć wbrew swojej naturze, nie chcieli zabijać. Wtedy dowiedziałam się, że to są zwykli ludzie z niezwykłymi mocami, a do złego pcha ich wewnętrzna bestia.

- Tak, wiem. Wilk - rzekła Nina i zdziwiła się, gdy opiekunka pokręciła przecząco głową.

- Wilkołaki tak myślą, ale ta bestia to tak naprawdę wszystkie negatywne cechy, które oni posiadają. Takie małe demony z głosami podświadomości. - Wyjaśniła i spojrzała w oczy dziewczyny. - Twoja matka to widziała i dlatego im pomagała. Nazwała się Esperanzą nie dla łowców, ale dla wilkołaków. Jesteś ich nadzieją na lepsze życie, na wolność. I Cecropia się nie myliła. Kiedy zaczęłaś znikać, dziwiłam się. Pewnego dnia poszłam za tobą i zobaczyłam, co było przyczyną twoich wieczornych wędrówek. Kochałaś wilkołaka z taką samą wzajemnością. Bałam się o ciebie, ale kryłam przed Hassem. Pewnego razu poszedł za mną i zobaczył was. Wybacz, to wszystko moja wina - i wybuchła szlochem.

Nina nie wiedziała, co ma zrobić. Czuła się niezwykle nieręcznie. Ale po chwili objęła Luisę i poklepywała ja po plecach szepcząc uspokajające słowa.

- Wybaczam ci - szepnęła. - Kocham cię jak matkę, dziękuję że mnie chroniłaś - wyznała.

- Nie wiem, gdzie teraz jest twój wilk. Mam tylko nadzieję, że żyje. - Powiedziała w końcu kobieta i wyprostowała się jednocześnie ocierając łzy.

- Caleb żyje - rzekła Nina. - Jest cały i zdrowy... tak jakby.

- Skąd wiesz?

- Przeznaczenie nigdy nas nie rozdzieli. Wróciłam do niego, on tu jest, Luiso. To dzięki niemu wiem o świecie, który mnie otacza - wyjaśniła ciesząc się, że już nie musi nosić w sercu ciężaru tego sekretu.

- To dla niego szukasz lekarstwa? On jest tym wyjątkiem?

- Tak, jest bardzo chory. A najgorsze, że się poddał. Bestia nad nim zawładnęła i robi okropne rzeczy. To on jest sprawcą morderstwa w lesie - rzekła wzdrygając się na samą myśl. - To bestia mnie przemieniła. Nie wiem jak go odzyskać. Boję się, że to może nie wyjść i on już nie wróci.

Luisa zastanawiała się nad jej słowami. Nina była wdzięczna, że kobieta nie prawi jej morałów i ją rozumie.

- Uda ci się - powiedziała w końcu. - Kocha cię, a ty jego. Przywrócisz go, ale będzie to ciężka praca. Będziesz musiała się wyzbyć wszelkich negatywnych emocji, gdyż to nimi bestia się karmi.

- Dziękuję - pisnęła dziewczyna i przytuliła się do przyszywanej matki. Wiedziała już, co ma zrobić.

* * *

Mimo, że była tu kolejny raz, wciąż przechodził ją dreszcz na widok wielkiego zamczyska. Caleb był w środku, wyczuwała to. Dzisiaj sprawi, że wróci. Nawet jeśli będzie musiała przypłacić za to życiem. Ruszyła do furtki niepewnym krokiem jednocześnie rozglądając się wokół. Nie chciała, żeby ktoś ją przyłapał na włamywaniu się do czyjegoś domu.

- Co ty wyrabiasz? - usłyszała znajomy głos, a włoski zjeżyły jej się na karku.

Odwróciła się gwałtownie i postrzegła Lunę stojącą ze skrzyżowanymi na piersi rękami. Przyglądała się bacznie Nine.

- Muszę się zobaczyć z Calebem - zaśmiała się. Ile razy w ostatnich tygodniach to powiedziała?

- On jest teraz niebezpieczny, Nina. Na pewno o tym wiesz - rzekła z powagą wilczyca.

- Tak, ale mogę mu pomóc.

- Jak?

Nina milczała. Nie chciała, żeby ktokolwiek się dowiedział o tym, kim jest naprawdę. Przepowiednia była ponoć dobrze znana nie tylko łowcą co mogło sprawić, że Luna od razu się zorientuje, gdzie jest lekarstwo.

- Proszę - powiedziała tylko Nina najbardziej błagalnie, jak tylko potrafiła.

Luna westchnęła tylko i poprowadziła przyjaciółkę do tego samego pokoju, gdzie ostatnio łowczyni widziała się z Calebem. Po drodze el Lupus pytała o jej zdrowie, skądś wiedziała o przemianie Niny. Pewnie Caleb nie mógł się powstrzymać.

- Zmienił się - rzekła Luna idąc po krętych schodach. - Przychodzi późno do domu, czuć od niego krew... wszystkie dzienniki mają coraz to nowsze informacje o kolejnych ofiarach. Próbujemy przywrócić mojego brata, zniszczyć bestię, ale tym razem jest gorzej ze względu na chorobę, która wyniszcza Caleba. Boję się o niego.

Stanęły przed drzwiami, za którymi dochodziły jednoznaczne odgłosy. Ninie ścisnęło się serce i jednocześnie poczuła zazdrość. Zamknęła oczy, gdy Luna otwierała drzwi. Gdy je otworzyła, zobaczyła zdezorientowaną Caro leżącą w łóżku Caleba i przykrytą kołdrą pod samą szyję. On leżał z rękami założonymi za głowę i uśmiechał się nonszalancko.

- Koniec zabawy - rzekła Luna, jakby widok tej dwójki w łóżku był dla niej zupełnie normalny. Cóż, może faktycznie tak było. - Caroline, ubieraj się. Nina chce porozmawiać z Calebem.

- Spadaj - prychnęła i przytuliła się do chłopaka.

- Kochanie, daj spokój - mruknął. - Może pragną dołączyć? Im więcej dziewczyn, tym lepiej - zaśmiał się, a Luna wymierzyła mu honory środkowym palcem.

- Wal się - burknęła. - Caro, chodź. Serio.

Dziewczyna się wahała, ale w końcu się podniosła. Zakryła się kocem, chwyciła porozrzucane ciuchy i wyszła za Luną. Nina została sama z Calebem, który właśnie naciągał spodnie. Usiadł, oparł łokcie o kolana i się uśmiechnął.

- O czym chcesz rozmawiać? - Zapytał. - A może przyszłaś zamienić się z Caro?

- Nie - ucięła krótko dziewczyna. - Oddaj Caleba, natychmiast.

Bestia się zaśmiała i wyszczerzyła do niej zęby.

- Mówiłem ci już, że go nie odzyskasz. - Rzekła.

Nina zaczęła iść w jego stronę. Serce waliło jej tak mocno, że na pewno je słyszał. Wyczuwał jej strach, ale się nie poruszał. W końcu stanęła przed nim tak, że stykali się kolanami. Gdyby zamiast bestii był tutaj prawdziwy Caleb, po jej plecach na pewno przeszłyby dobrze znane ciarki.

- Jak to jest być wilkiem? - zapytał w końcu. - Zmieniłaś się już?

- Nie - mruknęła uwodzicielsko. - Ale może już niedługo...

Wyjęła z kieszeni scyzoryk, a Caleb poruszył się niespokojnie. Z jego piersi wydobył się pomruk niezadowolenia.

- Spokojnie, nie warcz na mnie - uspokoiła go i zbliżyła ostrze do wewnętrznej strony swojej dłoni. - Wiem, że potrzebujesz krwi. Inaczej zginiesz - kłamała jak z nut z nadzieją, że to coś się nabierze. - Dlatego chcę ci również podarować moją. - I przesunęła ostrzem po cienkiej skórze. Po sekundzie pojawiła się mała stróżka krwi, która z każdą chwilą rosła.

Wilkołak spojrzał na ranę i oblizał wargi. Złapał przynętę. Lekko chwycił jej dłoń, by zaraz po tym przycisnąć wargi do czerwonego płynu. Wyglądał jak wampir, a nie wilk, dopóki nie ugryzł jej na tyle mocno, że straciła czucie w ręce. Oderwała się od niego i spojrzała na dłoń. Ugryzienie było głębokie, ale na szczęście wszystko było na swoim miejscu. Ahlanzekil wstał i ruszył ku niej coraz bardziej chwiejąc się na nogach. Zamknął oczy i strząsną nim dreszcz. Cofną się kilka kroków i upadł, a z jego buzi zaczęła wydobywać się piana. Wpadł w drgawki, jakby dostał padaczki. Nina, nie wiedząc co ma robić, stała i patrzyła. Z gardła chłopaka zaczęły wydobywać się dziwne dźwięki. I nagle znieruchomiał, jego klatka piersiowa przestała się unosić.

- Caleb - szepnęła przerażonym głosem i podeszła do chłopaka.

Uklękła obok niego i pogładziła po głowie. Zabiłam go, przeszło jej przez myśl.

- Caleb - powtórzyła i potrząsnęła jego ciałem. - Obudź się - poczuła dużą kulę w gardle. - Zabiłam go - szepnęła i ułożyła jego głowę na swoich kolanach. - Kochanie, wybacz.

Ból przeszył jej pierś. Kiwała się w przód i w tył tuląc do siebie głowę chłopaka. Pocałowała jego chłodne usta. I nagle poczuła ciche bicie serca, które po chwili stawało się coraz głośniejsze. Klatka piersiowa chłopaka zaczęła się miarowo unosić i opadać. Po chwili otworzył powieki i zamiast złota ujrzała ten piękny brąz, w którym zawsze lubiła tonąć.

- Nina? - szepnął cicho, a ona się uśmiechnęła. - Przepraszam.

- Ciii - rzekła. - W miłości nie trzeba przepraszać.

Zaśmiał się słabo i przełkną ślinę.

- Co się stało? - zapytał. - Czuję się... lepiej.

- Dostałeś lekarstwo, już teraz wszystko będzie w porządku.

Pomogła mu wstać i położyć się na łóżku. Był wykończony, jakby przebiegł maraton bez żadnych przerw. I mimo tych cieni pod oczami, wysuszonych ust i zmęczeniu w jego oczach, wciąż był najpiękniejszą istotą, jaką w życiu widziała. Gdyby tylko wiedział, kim naprawdę ona jest...

- Chodź do mnie - rzekł i wyciągnął do niej dłoń.

Przyjęła ją z wdzięcznością i pisnęła, gdy przyciągnął ją do siebie.

- Dziękuję, uratowałaś mnie - wyznał. - Kocham cię.

- A ja ciebie - i pocałowała go długo i słodko.

Wstrzymała oddech, gdy jego ręka wsunęła się pod bluzkę i zaczęła pieścić jej brzuch. Westchnęła szczęśliwa i ułożyła się na nim, aby czuć całe jego ciało. Był wspaniale zbudowany, tak jak pamiętała. Ale nie tego teraz chciała, pragnęła się w nim zatracić. Przypomnieć sobie, jak to jest. Chwyciła brzeg swojej koszulki i ściągnęła ją przez głowę. W oczach Caleba zapaliły się ogniki.

- Myślałem, że chcesz zaczekać...

- Zmieniłam zdanie - rzekła, a jego uśmiech wprawił ją w dziwne drżenie. A potem nic już się nie liczyło, tylko oni, ich ciała i okazywanie sobie miłości w najlepszy możliwy sposób.

* * *

Poczuła przyjemne ciepło promieni słonecznych padających na jej twarz.. Leżała na boku, przykryta kołdrą i nagim ciałem Caleba. Przez chwilę wszystko było w porządku. Czuła ból w niektórych miejscach, szczególnie w dole pleców, ale było dobrze. Odwróciła się w stronę wciąż śpiącego Caleba. Mruknął coś przez sen i przytulił ją jeszcze mocniej. Uśmiechnęła się i wtuliła głowę we wspaniale umięśniony tors swojego męża. A potem pocałowała go najdelikatniej jak potrafiła. Senne pomruki chłopaka zamieniły się w pomruki przyjemności. Gdy oderwali się od siebie, wciąż miał zamknięte oczy, ale jego uśmiech rozpromienił by nawet największe ciemności. Ułożyła się na jego ramieniu, czyli najlepszej poduszce na świecie.

- Dzień dobry - rzekł w końcu. Dotknęła jego policzka.

- Dzień dobry.

Otworzył oczy i spojrzał na jej twarz. Jak dobrze było go odzyskać.

- Bestia - rzekł. - Znikła.

- Może po podaniu lekarstwa, znika i bestia?

- Wątpię, jestem silniejszy. Pewnie to dla tego.

Długo jeszcze leżeli obejmując się, aż w końcu budzik wskazywał ósmą. Ubrali się, a potem Caleb pomógł Ninie wyjść niepostrzeżenie.

* * *

Czuł się znakomicie schodząc do kuchni, w której dało się czuć zapach świeżo zaparzonej kawy, bekonu i jajek. Wszyscy siedzieli jak na szpilkach, a gdy wszedł do środka, spojrzeli na niego. On, jak gdyby nigdy nic, podszedł do stołu i usiadł.

- Caleb? - Zapytał Umberto patrząc na przyszywającego brata.

- A kto inny? - Był w znakomitym humorze i chciał się nim dzielić z każdym.

Verónica dotknęła jego czoła.

- Wyglądasz... znakomicie - rzekła. - Jakby choroba minęła.

- Bo tak właśnie jest - Powiedział uradowanym głosem i potargał siostrę po głowie, jak to miał w zwyczaju, gdy byli jeszcze małymi dziećmi.

Matthew el Lupus uważnie przyglądał się synowi. Najwidoczniej coś go trapiło.

- Łowcy wrócili do miasta. Te pieprzone wampiry nas zdradziły - warknął jakby czytajł w myślach Caleba. - Szykuje się wojna, którą będzie trudno wygrać.

- Ojcze, może jest jakiś sposób - zaczął chłopak. - Może da się z nimi dogadać?

- Czy ty siebie słyszysz, synu!? - warknął ojciec. - Nadchodzi bitwa, ostateczna, a my m u s i m y  ją wygrać jeśli chcemy przeżyć.

Caleb kiwnął głową, a jego dobry humor nagle prysł. Jadł śniadanie z obrzydzeniem myśląc tylko o tym, by jak najszybciej zobaczyć się z Niną i rozwiązać ten problem razem.

7 komentarzy:

  1. O jejku, już kolejny rozdział? W sumie, to na niego bardzo czekałam, ale... tak szybko? Nie, żebym miała coś przeciwko, wręcz odwrotnie, ale ok, zostawmy to.
    Nie powiem w którym momencie się uśmiechnęłam... Bardzo przyjemny i ciekawy rozdział. Tylko nie rozumiem, czemu Nino-Esperanza nie chce powiedzieć Calebowi o swoim pochodzeniu. Wiem, jest napisane w tekście, ale dalej nie mogę tego pojąć. Ale ok, to Twoja praca twórcza : )
    No nic, pozostaje mi teraz tylko czekać na epilog. Trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, wszystko w swoim czasie. Mam już wszystko poukładane w głowie, więc rozdziały są przemyślane :)

      Usuń
  2. Luna, moja mistrzyni. XD
    "...wymierzyła mu honory środkowym palcem." Ahahahahaha. XD
    Rozdział po prostu boski. Nie lubię tylko, gdy postacie robią tę pewną rzecz, ale jest okej. XD No, Hieno, talent to ty masz! Trzymam kciuki za to, że kiedyś wyjdzie książka "Wilkołaki z Laval". I wiesz, kto pierwszy ją kupi? Ja. *o*
    Szkoda, że koniec WzL. D: Czekam na epilog. :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Nie lubię tylko, gdy postacie robią tę pewną rzecz"

      Właśnie czytam "Pięćdziesiąt twarzy Greya". Ciesz się, że tylko na takim 'opisie' się skończyło, bo mogłam zaszaleć jak pani James, a wtedy rozdział musiałby być minimum +18 xD

      Usuń
    2. Moja siostra to czytała, tak, wiem, że to zboczone. XD
      Przestań inspirować się tymi książkami. XD I lepiej nie szalej jak pani James. XD Przerzuć się na Dziedzictwo i dodaj tu Smoczych Jeźdźców, ahahahah. XD

      Usuń
    3. Zboczone? ZBOCZONE? To za mało powiedziane! To jest... czysty i ostry pornol w książce, w której facet uwielbia robić z kobietą sadystyczne rzeczy. Ale i tak zakochałam się w Grey'u ^^

      Usuń
  3. Wow Super wreszcie Caleb jest zdrowy. Ciekawe jak to się skończy <3 Nie mogę się doczekać :)

    OdpowiedzUsuń