Rozdział 6: Nowy Caleb

Nina od razu zauważyła, że coś się w nim zmieniło. Jego chód, lekceważący uśmieszek i zupełnie inny styl ubierania się. Nawet włosy miał przystrzyżone, a grzywkę postawioną go góry. Było w niej tyle żelu, że aż odbijało się od niej słońce. Okulary przeciwsłoneczne nasunął na nasadę nosa, a ręce schował w kieszenie i szedł tak nonszalancko i łobuzersko, że Ninie zrobiło się dziwnie. Caleb nigdy tak się nie zachowywał. Ale musiała przyznać, że czarne rurki w połączeniu z białą koszulką w serek i czarną skórzaną kurtką robiły z niego jeszcze seksowniejszą istotę z nutką tej dziwnej tajemniczości.

- Witaj skarbie - powiedział do niej i wyszczerzył białe zęby ukazując tym samym nieco zbyt długie kły. Potem chwycił ją w pasie, przyciągną do siebie i pocałował tak głęboko i namiętnie, iż bała się, że się udusi.

Lekko go odepchnęła, a on oblizał wargi. Poczuła na swoich własną krew.

- Ugryzłeś mnie? - zapytała zdziwiona i drżącą ręką dotknęła nabrzmiałych ust. Nie myliła się. Na palcach widniał czerwony płyn. Caleb tylko się uśmiechnął. Oblizał zakrwawione zęby, a dziewczynie zachciało się wymiotować. Co się z nim działo?

- Chcę cię dzisiaj gdzieś zabrać. Co ty na to? - spytał, jakby ugryzienie i smakowanie jej krwi były dla niego chlebem powszednim.

- Dzisiaj? Nie mogę - rzekła nie do końca kłamiąc. Dzisiaj miała oficjalnie rozpocząć trening łowcy. Przy okazji pragnęła się dowiedzieć nieco więcej o ich planie. Czuła się źle, że zdradza własnych ludzi, ale dobro Caleba było teraz ważniejsze. Nawet jeśli zachowywał się co najmniej dziwnie. Może to był wynik choroby...

- Co? - spytał patrząc na nią przez ciemne szkło. - Źle wyglądam? - I obrócił się niczym zawodowy model.

- Wyglądasz... świetnie. Skąd ta zmiana? I czy przypadkiem nie miałeś wyjechać? - Nie zupełnie te pytania chciała zadać, ale czuła, że na razie tylko na nie dostanie odpowiedź.

- Miałem, ale uznałem, że za bardzo będę tęsknił - rzekł. - Co do zmiany, już dawno chciałem zmienić swój image. Lubię wyglądać jak łobuz - to było do niego niepodobne. Jednak Nina nie potrafiła znaleźć logicznego wyjaśnienia z wyjątkiem choroby. - To co, dasz się dzisiaj porwać? - słysząc ostatnie słowo Ninę przeszedł dreszcz, ale bynajmniej nie taki jak zawsze, gdy Caleb proponował jej spędzenie czasu sam na sam. Nie. Tym razem obleciał ją strach.

- Naprawdę nie mogę - pragnęła jak najszybciej zakończyć rozmowę i odejść, ale Caleb chwycił ją aż nazbyt mocno za ramię.

- A co, umówiłaś się już kimś innym? - warknął jej prosto do ucha. - Nie lubię, kiedy kręcą się wokół ciebie inni mężczyźni. Jesteś m o j ą samicą. Rozumiesz?

- Caleb - pisnęła. Jak to możliwe, że nikt nie zwrócił na nich uwagi. Ach, no tak. To w końcu Laval. - Puść, to boli - i spróbowała się wyrwać, ale on tylko zacisnął ucisk. - Co się z tobą dzieje!?

- Dzisiaj o dwudziestej czekaj przy moim domu. Jasne? - Czy to była... groźba? Nina spojrzała na jego twarz, kiedyś tak wspaniałą i łagodną, teraz nie do poznania. - Jasne? - Powtórzył i poruszył się, jakby chciał ją uderzyć.

Ninę zapiekły oczy, ale pokiwała głową. Dopiero wtedy chłopak ją puścił i wyprostował się.

- Świetnie - rzekł, uśmiechną się i zanim odszedł dał jej szybkiego całusa ponownie gryząc wargi.

Zanim doszła do przyjaciół, dreszcze przeszły. Mimo to wciąż czuła w sercu strach. To, w jaki sposób ją trzymał, w jaki sposób do niej mówił. Aż trudno było uwierzyć, że jeszcze wczoraj był zupełnie inny. Tak, jakiego go pamiętała. Musiała rozwiązać zagadkę, choćby miała przypłacić za to życiem. Eve, Tina i Tegan wydawali się nie zdawać sobie sprawy z ponurych myśli dziewczyny. I bardzo dobrze, nie chciała wymyślać i karmić ich kolejnymi kłamstwami. Usiadła tylko obok nich i udawała, że ze smakiem zajada swoją kanapkę z tuńczykiem. Miała tylko nadzieję, że zaraz jej nie zwróci.

W końcu, w gronie znajomych, rozluźniła się. Zaczęli snuć swoje plany na wakacje, które miały się już wkrótce zacząć. Eve, jak to ona, planowała wycieczkę do Anglii na kilka tygodni i próbowała w to kręcić resztę.

- No chodźcie, będzie super. Trzy tygodnie bez rodziców, tego miasta i... - nie dokończyła, pokazała tylko zęby jakby warczała. Cała czwórka się zaśmiała. Miło było choć przez chwilę robić sobie żarty z takiego niebezpieczeństwa.

- Zauważyliście, że coś dziwnego jest z el Lupusem? - spytał niespodziewanie Tegan i pociągnął łyk shake'a.

- Znaczy bardziej niż zazwyczaj? - zauważyła kąśliwie Tina.

Tym razem Nina nie zawtórowała śmiechem. Spojrzała kontem oka w miejsce, gdzie znajdowały się wilkołaki. Luna patrząca w niebo, Umberto czytający książkę, bliźniaczki Margo i Florencia obgadujące jakąś biedną dziewczynę, której zbierało się na płacz oraz Caleb z Caro na kolanach. Obściskiwali się, a Nina miała wrażenie, że zaraz zaczną robić pokaz na całą szkołę. Poczuła w środku ogień. Zazdrość zadźwięczała jej w uszach. Jeszcze wczoraj wyznał jej uczucia, opowiedział straszną historię ze swojej przeszłości, współczuła mu, a teraz? Siedział jak gdyby nigdy nic i wsuwał dłoń pod nieco zbyt krótką i obcisłą bluzkę Caro. Chciała podejść i zrobić mu scenę, ale czuła, że to ona skompromituje się bardziej. Mógł się przecież wyprzeć wczorajszego wieczoru. Nikt ich nie widział, z wyjątkiem Luny. Ale ona na pewno nie sprzeciwiłaby się swojemu przyszłemu przywódcy. Uznała, że najlepiej będzie pogadać z nim na osobności. Ledwo ta myśl przeszła jej przez głowę, a zadzwonił dzwonek oznajmiający początek ostatniej lekcji.

* * *

- Słuchaj, my ją upolowaliśmy. - Warknął wampir stojąc nad martwym ciałem dziewczyny. - Chcesz swoje mięso? Znajdź sobie sam!

Caleb uśmiechnął się i wyżej nasunął okulary. Trudno mu było wytrzymać cały dzień bez mięsa. Podniecenie tylko zwiększało jego głód. W brzuchu mu burczało, a na języku poczuł trochę zbyt dużo śliny. Podszedł bliżej, a wampiry stojące przed nim zawarczały w ostrzegawczym tonie i wysunęły kły. Chłopak zaśmiał się bez cienia rozbawienia i zbliżył się jeszcze bardziej. Gdy przemówił, jego głos był głęboki, mroczny i pełen grozy:

- Jestem synem założyciela miasta. Waszym przyszłym panem. I tak się składa, że jestem również głodny, a wy jako moi poddani, macie za zadanie robić wszystko, aby było mi dobrze - znów zbliżył się kilka kroków, a moc emanująca z jego ciała zmusiła wampiry do wycofania się.

- Łamiesz zasady - powiedział ten sam wampir. - Wyraźnie mówią, że jeśli my ją upolowaliśmy, to należy do nas.

Caleb przestał się uśmiechać. Teraz z głębi jego klatki piersiowej dobiegały pomruki. Zmusił ciało do przemiany. W końcu, jako wilk, ponownie zaczął się zbliżać. Obnażył kły i oblizał je nie przestając warczeć. W końcu skoczył na jednego z przeciwników i wtopił w jego szyję kły, jednocześnie wpuszczając jad, by wampir nie miał nawet cienia szansy na przeżycie. Kłapną szczęką i rozerwał mu gardło, z którego trysnęła krew mocząc nie tylko pysk wilka, ale i ziemię. Ciemnoczerwony płyn spływał teraz do gardła Caleba, a on poczuł zwiększającą się siłę. Ponownie zniżył łeb i tym razem wyrwał rękę przeciwnika wypluwając ją.

Wampiry patrzyły, jak własnymi zębami wilkołak ćwiartuje ciało ich przyjaciela, aż w końcu po lesie były porozrzucane kończyny i narządy. Normalny człowiek albo by zemdlał, albo zwymiotował.

Widzicie. Nie warto denerwować wilka.

Przekazał myśl swoim przeciwnikom.

- Właśnie rozpocząłeś wojnę i nie spocznę, póki nie zginiesz - sapnął wampir i wraz z resztą towarzyszy zniknął w lesie pozwalając wilkowi sycić się zwycięstwem.

* * *

- Dobrze, kopnij jeszcze raz - nakazał Campbell.

Nina odrzuciła grzywkę z oczu i jeszcze raz wymierzyła mocnego kopniaka. Tym razem udało się jej przewrócić chłopaka, co niesamowicie ją ucieszyło zważywszy na to, że przez ostatnie cztery godziny to ona dostawała najwięcej.

- Szybko się uczysz, to dobra cecha - rzekł Campbell podnosząc się po czym otarł spodnie z trawy. Nina sięgnęła po bidon z napojem energetyzującym i upiła duży łyk. Chłopak zadowolił się swoim piciem.

- Co teraz? - spytała łapiąc oddech.

- Na dzisiaj myślę, że wystarczy - oznajmił jej trener. - Co za dużo to nie zdrowo - dodał widząc jej zdziwione spojrzenie. - Jutro bądź tutaj o tej samej porze.

Kiwnęła głową i się rozstali. Każde poszło w swoją stronę. Mijając teren Caleba patrzyła uważnie, czy nie ma go nigdzie w pobliżu. Po dzisiejszym incydencie naprawdę nie miała ochoty się z nim spotkać i tym samym spędzić z nim czas sam na sam. Na pewno Caroline jakoś go pocieszy. O ile w ogóle będzie potrzebował pomocy. Do nozdrzy Niny wdarł się okropny zapach dobiegający z głębi lasu.

Sama nie wiedziała, dlaczego ruszyła w tamtą stronę. Nogi same nią niosły, a adrenalina tylko pobudzała ciekawość. Potknęła się o coś i przewróciła, a gdy podniosła głowę z jej gardła wydobył się pisk. Kilka centymetrów od niej, martwym wzrokiem wpatrywał się w nią wampir. A może raczej jego część. Ciało potwora było rozczłonowane. Gdzie nie sięgnęła wzrokiem, na trawie leżały części jego ciała. Ale najbardziej przeraziło ją rozszarpane ciało martwej dziewczyny. Jej brzuch był rozpruty jakby ktoś potraktował ją wyjątkowo ostrym nożem. Ale rany na ciele mówiły, że to nie było żadne narzędzie. Na mlecznej skórze widniały czerwone zadrapania po pazurach. Czując, jak żołądek podchodzi jej do gardła, szybko ruszyła do domu. Co chwila na kogoś wpadała i przepraszała, aż w końcu weszła na swój ganek. Nie umiała już dłużej się powstrzymywać i zwymiotowała. Kręciło się jej w głowie, aż w końcu poczuła jak oplatają ją czyjeś ramiona. Ojciec pomógł jej wstać i wprowadził do środka. Jej matka coś do niej mówiła, potem do taty, ale ona nie słyszała żadnych głosów. Miała tylko przed oczami potwornego wilka o brązowej sierści, który zębami rozdzierał ciało dziewczyny.

9 komentarzy:

  1. Caleb jako potwór jest świetny! Chcę więcej.

    OdpowiedzUsuń
  2. my chcemy więcej! my chcemy więcej! my chcemy więcej! Super, super, super <3 Świetny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham Tego bloga :* Napisz następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  4. Jesteś super :D Biedna Nina. Caleb jako bestia jest zarąbisty :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Nowe oblicze Caleba jest ciekawe. I to zachowanie. Prawdziwa bestia. Biedna Nina...

    OdpowiedzUsuń
  6. Naprawdę podziwiam Twój sposób pisania oraz wytrwałość. Jako, że jestem Twoją wierną czytelniczką wiem, że miałaś chwilę załamania, jednak wróciłaś do formy bardzo szybko, co też jest dla niektórych nie lada wyzwaniem. Świetnie charakteryzujesz postacie. Caleb jako bestia jest świetny. Lubiłam go też takim, jakim był wcześniej, jednak teraz o wiele lepiej czyta mi się te opowiadania. Rażą mnie trochę błędy ortograficzne, jednak słyszałam, że masz dysleksję, tak? Więc mogę na to przymknąć oko ; ) Wydaje mi się, że teraz trochę gorzej Ci idzie z Niną, ale to tylko moje skromne zdanie, które nie do końca musisz popierać, prawda? Na pewno nie zamierzam przestawać czytać WzL, bo - jak wspominałam wcześniej - Twoje opowiadania naprawdę wciągają i już chce mi się płakać na myśl o tym, że to ostatnia seria tych wyśmienitych opowieści...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, mam dysleksję. Napisałam o tym w 'O mnie'. Staram się pisać bez błędów, ale czasem komputer mi go nie pokaże. Z Niną idzie mi gorzej, bo już w ogóle piszę ze względu na zakończenie opowiadania i chciałam w koncu wprowadzić tego mrocznego Caleba. Mam mniej weny, a dużo osób pisze do mnie na pw z zapytaniem o nowy rozdział, dlatego macham już je, przyznam, na 'odwal się'. Mam już w głowie zakończenie i teraz muszę tylko do niego dobić. Planuję jeszcze ze dwa rozdziały i epilog, gdyż dalsze pisanie na siłę jest dla mnie męczarnią i to tylko odbija się na jakości. Zresztą można porównać część I z II. Wydaje mi się, że I była o wiele lepsza. Ale dlaczego tak jest, już pisałam.

      I nie mam co być zła, ani co cię popierać lub nie. Żyjemy w wolnym kraju i każdy ma prawo wyrażać własne zdanie. Szczególnie, jeśli jest ono słuszne. Poza tym, dzięki za miłe słowa :)

      Usuń
    2. A, i nie martw się. Planuję kolejne opowiadanie, w którym tym razem wykorzystam wiedzę na temat mitologii i religii starożytnych Indii ; )

      Usuń
    3. Mi się I i II podobają tak samo <3

      Usuń